„Córka Zjadaczki Grzechów” i „Śpiący Książę” Melinda Salisbury



Właśnie przeczytałam dwa pierwsze tomy o Córce Zjadaczki Grzechów i muszę przyznać, że nie spodziewałam się, że aż tak mnie ta historia wciągnie. Zwłaszcza, że sięgnęłam po nią zaraz po cudownym „Z mgły zrodzonym” Brandona Sandersona i na początku pierwszoosobowa narracja, i styl autorki jakoś mnie odrzuciły. Ale, że historia była całkiem niesztampowa, zdecydowałam dać szansę tej pozycji i okazało się, że jak już się człowiek do tego, odrobinę zbyt prostego, języka przyzwyczai to później już zupełnie nie zwraca na niego uwagi. Skończyło się na tym, że przeczytałam dwa tomy w dwa dni bo po prostu nie mogłam się oderwać od opowieści o Twylli, Liefie, Mereku, Errin i Silasie. No i o Śpiącym Księciu oczywiście ;D

Twylla jest córką Zjadaczki Grzechów i wcieleniem córy bogów Daunen. Choć mieszka w zamku i jest narzeczoną księcia, nie jest zbyt szczęśliwą dziewczyną. Jej ciało wydziela przez skórę truciznę, która zabija dotkniętego w kilka minut, dlatego też wszyscy się jej boją i unikają jej, a królowa wykorzystuje jako kata. Jednak jej nowy strażnik Lief zdaje się nie zważać na to, że jest wcieleniem bogini, ani na to, że jedno jej dotknięcie może go zabić, widzi w niej po prostu zwykłą dziewczynę. Wiem, że ten opis brzmi jakby miało to być zwykłe romansidło dla nastolatek, ale to jest tylko początek tej historii.. 

Tyle mogę powiedzieć o pierwszym tomie, bo o fabule drugiego tomu nie mogę napisać nic, bo cokolwiek bym tu nie zdradziła będzie to spoiler. Jedyne, co mogę zdradzić to, że tym razem narratorką jest Errin – siostra Liefa, i że jest jeszcze lepszy od pierwszego. ;D

Jak na młodzieżówkę jest to naprawdę dobra pozycja. Oczywiście nie jest to jakaś bardzo ambitna literatura, ale jako książka do poczytania dla czystej przyjemności i oderwania się od świata codziennego sprawdza się wyśmienicie. 
Autentycznie przejmowałam się losami bohaterów, zwłaszcza Errin stała mi się specjalnie bliska i każdy jej problem czy niepowodzenie odczuwałam jak własne. No i Silas.. Tajemniczy, wiecznie ukrywający swoją twarz pod kapturem… <maślane oczy> ;D

Podsumowując: Nie licząc początkowego zgrzytu dotyczącego języka i stylu autorki, dwa pierwsze tomy „Córki Zjadaczki Grzechów” bardzo mi się podobały i niesamowicie mnie wciągnęły. Z niecierpliwością czekam na tom trzeci, który ma się ukazać już we wrześniu tego roku ;]


Moja ocena: „Córka Zjadaczki Grzechów” – 7/10
  „Śpiący Książę” – 8/10 – zdumiewająco wciągające

Jess..

Komentarze

Popularne posty