„Z mgły zrodzony” Brandon Sanderson
O Borze Tucholski!!! To było niesamowite!!! To było lepsze
od wszystkiego, co przeczytałam do tej pory… No może poza „Władcą Pierścieni”,
ale było naprawdę blisko ;D
Choć muszę przyznać, że nie chwyciło od razu i gdzieś, mniej więcej, w połowie przerwałam czytanie na prawie tydzień (ale to przede wszystkim wina tego, że dostałam w swoje zachłanne łapki grę „Mass Effect: Andromeda” i nie odpuściłam, póki nie skończyłam głównego wątku fabularnego ;P). Ale kiedy po tej przerwie wróciłam do Kelciera, Vin i reszty ekipy, to przepadłam. Przy końcówce dosłownie zamęczałam K. zachwytami nad tą książką, opowiedziałam mu całą fabułę i zasady działania Allomancji (tak byłam podekscytowana ;)
Choć muszę przyznać, że nie chwyciło od razu i gdzieś, mniej więcej, w połowie przerwałam czytanie na prawie tydzień (ale to przede wszystkim wina tego, że dostałam w swoje zachłanne łapki grę „Mass Effect: Andromeda” i nie odpuściłam, póki nie skończyłam głównego wątku fabularnego ;P). Ale kiedy po tej przerwie wróciłam do Kelciera, Vin i reszty ekipy, to przepadłam. Przy końcówce dosłownie zamęczałam K. zachwytami nad tą książką, opowiedziałam mu całą fabułę i zasady działania Allomancji (tak byłam podekscytowana ;)
Doszłam do wniosku, że początek mnie nie wciągnął, gdyż nie
znałam dobrze zasad panujących w przedstawionym przez autora świecie
i trochę przytłoczył mnie początkowy nadmiar informacji. Ale kiedy już się
to wszystko ogarnie, pozna i pokocha bohaterów, to nie sposób się od tej
książki oderwać.
Nie będę tutaj przybliżać skomplikowanej sytuacji panującej
w Ostatnim Imperium, bo to samo w sobie jest dość intrygującą
tajemnicą, którą poznajemy przewracając kartki książki. Na razie wystarczy, jak
powiem, że ludzkość podzielona jest na szlachtę i skaa, czyli niewolników,
którzy są traktowani przez wysoko urodzonych niczym zwierzęta, ciemiężeni,
zmuszani do ciężkiej pracy, a jedyne co dostają w zamian to
wystarczająca ilość jedzenia, aby przeżyć. I jest jeszcze Ostatni
Imperator – nieśmiertelny bóg, panujący nad światem od tysiąca lat.
Kelcier – złodziejaszek skaa, który po traumatycznych przeżyciach obudził w sobie moce Zrodzonego z Mgły, zbiera grupę wyrzutków o podobnych zdolnościach i szykuje się do na pozór niemożliwego skoku – chce zdobyć skarb Ostatniego Imperatora. Ale czy to wszystko? Oczywiście, że nie, ale co kryje się za tym planem i jakie motywy kierują naszym bohaterem dowiecie się dopiero, kiedy przeczytacie książkę ;]
Kelcier – złodziejaszek skaa, który po traumatycznych przeżyciach obudził w sobie moce Zrodzonego z Mgły, zbiera grupę wyrzutków o podobnych zdolnościach i szykuje się do na pozór niemożliwego skoku – chce zdobyć skarb Ostatniego Imperatora. Ale czy to wszystko? Oczywiście, że nie, ale co kryje się za tym planem i jakie motywy kierują naszym bohaterem dowiecie się dopiero, kiedy przeczytacie książkę ;]
„Spiski w spiskach. Plany w planach. Zawsze jest kolejna
tajemnica.”
Gdybym miała do kogoś porównać Brandona Sandersona, to
właśnie do mistrza Tolkiena, tylko w bardziej współczesnym wydaniu
i mniejszą ilością magicznych stworzeń ;) Rozbudowany świat, dopracowany
w najmniejszych szczegółach, charyzmatyczni bohaterowie, intrygi szlachty,
tajemnice, karkołomne plany – to wszystko razem łączy się w cudowną
opowieść, w którą autor wplótł rozważania o religii, przyjaźni, zdradzie,
żądzy władzy i zepsuciu, jakie władza, bogactwo i moc niosą ze sobą.
Niektórzy porównują „Z mgły zrodzonego” do „Szóstki wron” Leigh Bardugo, ale jedyne, co te książki mają ze sobą wspólnego to grupka złodziei planujących niemożliwy z pozoru skok. Cała reszta to zupełnie inna bajka. „Szóstka wron” jest młodzieżówką - choć wciągającą, to jednak całkiem prostą. Nie licząc cliffhangera na końcu to całość prowadzi bezpośrednio z punktu A do punktu B. W „Z mgły zrodzonym” akcja ma kilka zupełnie niespodziewanych zwrotów, a to, co wydaje się głównym celem na początku, na końcu nie ma już właściwie większego znaczenia. Książka jest też skierowana raczej do dojrzalszego czytelnika, nie należy do tych z serii „lekkie, łatwe i przyjemne”, a kilka scen jest naprawdę przerażająco brutalnych.
Brandon Sanderson potrafi totalnie zaskoczyć czytelnika, czasami
nawet wbić mu nóż w serce i doprowadzić do sytuacji w której
czytając, dosłownie zaciska się palce na książce ze zdenerwowania. Jednocześnie
całość jest świetnie wywarzona, a autor doskonale przeplata sceny akcji
i te podbijające ciśnienie, z tymi spokojniejszymi, w których
skupia się na rozwoju postaci.
Podsumowując: „Z mgły zrodzony” jest totalnie
niesamowity. Już po lekturze „Legionu” byłam pod wrażeniem wyobraźni Brandona
Sandersona, ale po tej książce jestem po prostu zdumiona i absolutnie
oczarowana. Moja wyobraźnia jest niestety za mała żeby wymyślić tak złożony i intrygujący
świat, czy tak wciągającą i zaskakującą fabułę [zgrzytam zębami
z zazdrości]…
No, a teraz wszyscy marsz – czytać „Z mgły zrodzonego”! ;D
No, a teraz wszyscy marsz – czytać „Z mgły zrodzonego”! ;D
Jess..



Komentarze
Prześlij komentarz