„Zawisza Czarny” Jakub Ćwiek, czyli o tolerancji słów kilka.
Szczerze powiedziawszy nie bardzo wiem co myśleć o tej
książce – niby czuć w niej to charakterystyczne pióro Pana Ćwieka, jest akcja,
są superbohaterowie, jest intryga i cała reszta, tylko jakoś zabrakło mi humoru.
Choć to może tylko takie moje odczucie, bo autor porusza w tej książce
problemy, które nie wywołują we mnie rozbawienia tylko złość i zażenowanie. Jedyne,
czego jestem w tej chwili w stu procentach pewna to to, że moje poglądy na
temat patriotyzmu całkowicie pokrywają się z poglądami Pana Kuby.
„A czy staram się być patriotą? Tak, wtedy, gdy pokrywa się to z
dążeniem do bycia dobrym człowiekiem.”
Ale co do książki i jej fabuły…
W Warszawie ma się odbyć ważny mecz reprezentacji Polski z
Hiszpanią, na który ze Śląska przyjeżdża, znany nam już z „Dreszcza”, Zawisza
Czarny – superbohater i największy polski patriota, choć urodzony w Afryce.
Jeszcze na dworcu zostaje pomylony z innym polskim patriotą i w jego ręce
trafia teczka z tajemniczymi zdjęciami. I tak się wszystko zaczyna. Potem to
już, jak zwykle u Ćwieka mamy akcję na złamanie karku, korpozombie, kilka niezbyt
radykalnych feministek, podwarszawską jaskinię Batmana ,no i oczywiście kiboli.
Jest to książka naprawdę dobra i niosąca ze sobą ważne
przesłanie, ale czegoś mi w niej jednak zabrakło. Jakiejś takiej (no tej
przysłowiowej) ‘kropki nad i’, która sprawiłaby, że lektura byłaby bardziej
porywająca.
Pod płaszczykiem fabuły i „kina superbohaterskiego” kryje
się (choć może lepszym słowem byłoby tu jawi się?) satyra na Polskę i Polaków.
Ćwiek wyśmiewa się, albo raczej bardzo celnie wytyka nam błędy i zwykłą
głupotę, czy ignorancję. Nietolerancja, rasizm, radykalny patriotyzm – to
największe grzechy nas Polaków i właśnie o tym mówi ta książka. Czytając,
zupełnie nie skupiałam się na akcji, a na tym jak autor pokazał te wszystkie
nasze przywary i pomimo groteskowych i często mocno przerysowanych postaci oraz
wydarzeń, wcale nie było mi do śmiechu.
„Miała dziwne wrażenie, że gdziekolwiek szła , ludzie mieli w głowach
tylko po jednej idei. Owszem, bardzo często słusznej, ale wciąż tylko jednej i
w dodatku wykluczającej lub w najlepszym przypadku lekceważącej pozostałe.”
Zupełnie nie rozumiem hejtu i kontrowersji, jakie wzbudziła
ta książka jeszcze przed swoją premierą, bo niby czemu czarny Polak patriota ma
być kontrowersyjny? I co z tego, że urodzony w Afryce? Ja Zawiszę polubiłam już
podczas czytania „Dreszcza” i po tej książce zdania nie zmieniam. Co za różnica
– czarny, biały, żółty czy zielony – jeśli tylko kocha nasz kraj, czuje się
Polakiem i staje w obronie naszej ojczyzny, to zasługuje na mój największy
szacunek.
„Kochał Polskę, ale była to miłość Kmicica do Oleńki – dużo jeszcze
nieporozumień było trzeba i wiele łbów pozostawało do rozbicia, nim pojawi się
choćby cień wzajemności. Na razie najlepszym, na co mógł liczyć, były
porównania do Makumby czy Olisadebe.”
Wiem, że skupiłam się tutaj na tej głębszej warstwie
książki, bo najzwyczajniej w świecie ja tę powieść odebrałam w ten sposób, ale
nie oznacza to, że powieść nie ma żadnych walorów rozrywkowych. Akcja jest tu
wartka, pojawiające się postacie czasami zupełnie nie z tej ziemi, no i wszystko
opiera się na koncepcji superbohaterów, która sama w sobie jest kwintesencją
popkultury i rozrywki. ;]
Podsumowując: Książka o Zawiszy Czarnym na gościnnych
występach w Warszawie, to całkiem dobra historia z bardzo ważnym przesłaniem.
Dla niektórych może być pozycją czysto rozrywkową i zabawną, dla mnie jest
historyjką o największych przywarach Polaków i bardziej mi się przy czytaniu
chciało płakać niż śmiać (a czasami nawet rzucać przedmiotami, które akurat
miałam pod ręką, bo mnie ludzka ignorancja, najzwyczajniej w świecie, wkurza). Według
mnie każdy powinien ją przeczytać i skonfrontować ze swoimi poglądami.
Moja ocena: 7/10 – świetny, choć trochę wyolbrzymiony, obraz
naszej rzeczywistości.
Jess..



Komentarze
Prześlij komentarz