„Dożywocie” Marta Kisiel
Kocham Martę Kisiel! ;D
Ostatnio mam fazę na książki z humorem i to
najlepiej, kiedy ten humor jest czarny i sarkastyczny ;D
Dlatego też, zaraz po przeczytaniu „Projektu Mefisto” M. Mortki (jeszcze tego samego dnia), sięgnęłam po „Dożywocie” Marty Kisiel. Po świetnym „Nomen Omen” liczyłam na równie dobrą i humorystyczną opowiastkę. I nie zawiodłam się. Co więcej „Dożywocie” podobało mi się chyba jeszcze bardziej ;]
Dlatego też, zaraz po przeczytaniu „Projektu Mefisto” M. Mortki (jeszcze tego samego dnia), sięgnęłam po „Dożywocie” Marty Kisiel. Po świetnym „Nomen Omen” liczyłam na równie dobrą i humorystyczną opowiastkę. I nie zawiodłam się. Co więcej „Dożywocie” podobało mi się chyba jeszcze bardziej ;]
Co do fabuły – jest jej tu niewiele. Ot, młody człek,
niejaki Konrad Romańczuk, otrzymuje w spadku po nieznanym krewnym
dwustuletni dom, o wdzięcznej nazwie Lichotka. Mężczyzna postanawia spadek przyjąć godząc się na
wszystkie warunki zapisane w testamencie i niezbyt zaprzątając sobie głowę
dziwnym zapisem o „dożywociu”. Nie zastanawiając się wiele nasz bohater
wynajmuje swoje dotychczasowe lokum w mieście znajomemu i przeprowadza
się do zabytkowej willi na odludziu. Wyobraża ją sobie bowiem jako wspaniałą
wiejską posiadłość, w której będzie miał ciszę i spokój, potrzebne mu
do ukończenia jego Dzieła Życia. Konrad bowiem jest pisarzem. :)
Rzeczywistość jednak, jak to zwykle bywa, nie idzie w parze z marzeniami czy zachciankami ludzkimi i na miejscu Konrad zastaje dom dziwaczny, stanowczo wymagający remontu, który na domiar złego posiada upiorną, gotycką wieżyczkę. A w wieżyczce… mieszka Anioł. Najprawdziwszy z prawdziwych – ze skrzydłami, aureolką i w różowych bamboszkach..
Rzeczywistość jednak, jak to zwykle bywa, nie idzie w parze z marzeniami czy zachciankami ludzkimi i na miejscu Konrad zastaje dom dziwaczny, stanowczo wymagający remontu, który na domiar złego posiada upiorną, gotycką wieżyczkę. A w wieżyczce… mieszka Anioł. Najprawdziwszy z prawdziwych – ze skrzydłami, aureolką i w różowych bamboszkach..
Poza Lichem - Aniołem z manią czystości,
w Lichotce mieszkają również:
Zmora – charakterna czarna kotka,
nieszczęsna dusza panicza Szczęsnego – poety, mistrza haftu krzyżykowego i seryjnego samobójcy
oraz cztery utopce.
A w piwnicy siedzi demon przybyły wprost z głębin odwiecznego ZUA.
Zmora – charakterna czarna kotka,
nieszczęsna dusza panicza Szczęsnego – poety, mistrza haftu krzyżykowego i seryjnego samobójcy
oraz cztery utopce.
A w piwnicy siedzi demon przybyły wprost z głębin odwiecznego ZUA.
W tym towarzystwie Konrad o spokoju może zapomnieć… ;D
Oprócz tego, o czym już napisałam, książka nie ma spójnego głównego wątku. To
raczej zbiór opowiadań o życiu Konrada Romańczuka w Lichotce
i jego zmagań z gromadką jej nietypowych lokatorów. Jest wyraźnie
podzielona na kilka części, z których każda opowiada inną historię
z życia mieszkańców wiekowej willi. Mnie osobiście, ta forma bardzo
przypadła do gustu i byłam zachwycona.
Podsumowując: książka jest fantastyczna, bezbłędnie trafia
w mój gust książkowy. Przeczytałam ją w dwa wieczory i bawiłam
się przy niej naprawdę wspaniale (momentami wprost parskałam ze śmiechu ;D).
Jest tu mniej tzw. „kultowych tekstów” niż w „Nomen Omen”, za to Konrad
Romańczuk jest niekłamanym mistrzem ciętej riposty, a momentami wręcz czystej złośliwości ;] Polecam wszystkim,
którzy lubią takie humorystyczne czytadełka. Ja jestem zachwycona. Teraz nie
mogę się doczekać kiedy dorwę w swoje łapki „Siłę niższą” ;]
Jess..


Komentarze
Prześlij komentarz