„Do trzech razy śmierć” Alek Rogoziński
Po książkę sięgnęłam zachęcona opinią Olgi z Wielkiego
Buka, ale muszę przyznać, że trochę się na niej zawiodłam (na książce, nie na
Oldze ;). Opis książki oraz pierwszy rozdział, który przeczytałam na Wirtualo
był naprawdę świetny i zapowiadał przepyszną zabawę, więc od razu książkę
kupiłam. Niestety im dalej zagłębiałam się w lekturę, tym bardziej mi coś
nie pasowało i czegoś brakowało. Ale od początku..
Róża Krull – poczytna autorka kryminałów- zostaje zaproszona
na zjazd pisarzy, odbywający się w świeżo wyremontowanym dworku pod
Krakowem. Na miejscu okazuje się oczywiście, że nie wszystko idzie zgodnie
z planem imprezy, bo już podczas kolacji jedna z pań zostaje otruta
i to w identyczny sposób, w jaki Róża zamordowała jedną
z bohaterek swojej książki. Ale chwila.. w tej książce zamordowane
zostały trzy osoby, więc czy i tutaj wydarzą się kolejne zbrodnie?
Co na plus?
Po pierwsze bohaterowie. Róża to naprawdę równa babka, a i cała reszta postaci jest nietuzinkowa i charakterna ;)
Po drugie humor. Słowne przepychanki między Różą i jej menadżerem, ploteczki z przyjaciółką Miłką, czy rozmowy komisarza i jego narzeczonej były naprawdę zabawne.
Po trzecie pomysł na fabułę. Stary dworek położony wśród bagien, do którego jest tylko jedna droga dojazdowa, niewidoczny morderca wcielający w życie fabułę jednej z powieści głównej bohaterki, zostawiający na miejscu zbrodni czarną różę, autorka kryminałów podejmująca własne śledztwo… Jak już mówiłam opis brzmi całkiem nieźle ;]
Jakie minusy?
Wrzucanie do ‘pierwszej części nowego cyklu’ bohaterów z poprzednich książek, bez żadnego wyjaśnienia. O ile nie miałam problemu z komisarzem Darskim (no bo jest zbrodnia – musi być też jakiś komisarz), o tyle postać jego narzeczonej Betty…
Zostaje ona wrzucona do tej powieści ni z gruszki ni z pietruszki, wymieniona z samego imienia i nazwiska, i ja, jako osoba, która nie czytała wcześniej żadnej książki pana Rogozińskiego, przez długą chwilę zastanawiałam się kim, do jasnej cholery, jest Beata Jankowska?! I o co chodzi z tą całą Joanną Szmidt?! Dopiero później sprawdziłam, że obie były bohaterkami poprzednich książek tegoż autora…
Tak się moim zdaniem nie robi. Bo skoro biorę do ręki pierwszą część serii, to
mam nadzieję, że mi autor bohaterów przedstawi, tak żebym wiedziała kto jest
kto i nie musiała się domyślać, czy sprawdzać w necie…
Poza tym rozwiązanie całej intrygi też mnie jakoś specjalnie nie przekonało. Nie będę tu spoilować, ale dla mnie jest co najmniej naciągane… Nie żebym potrafiła wymyślić lepsze, ale to, choć było całkiem logiczne, jakoś zupełnie do mnie nie przemówiło. Poza tym nadal nie mam pojęcia jak oni w ogóle na to wpadli. ;(
Książka jest bardzo krótka, choć niby ma ponad 300 stron,
ale gdyby została wydana ‘normalnie’, czyli z mniejszymi marginesami,
mniejszymi odstępami między wyrazami i interlinią (patrz zdjęcia poniżej)
to myślę, że zamknęłaby się w 200. Plusem aktualnego wydania jest, to
że książkę czyta się szybko. Ja połknęłam ją dosłownie w jeden wieczór.
Podsumowując: całkiem zabawna komedia kryminalna, ale do
mnie niespecjalnie trafiła. Czegoś mi w niej brakowało, akcja rozwiązała
się właściwie sama, gdzieś ‘poza kadrem’ i bardzo szybko. Jak to mówią:
szału nie ma…
Moja ocena: 6/10 – mogłoby być lepiej..
Jess..



Komentarze
Prześlij komentarz