„Trup na plaży i inne sekrety rodzinne” Aneta Jadowska
Witajcie!
Dzisiaj mam dla Was przedpremierową (nie)recenzję książki Anety Jadowskiej, która ukaże się w księgarniach już 31 stycznia. To, że mogłam ją przeczytać tak szybko zawdzięczam współpracy z portalem czytampierwszy.pl, do którego link znajdziecie na samej górze w menu. Polecam zajrzeć, bo naprawdę warto. :D
Ale przejdźmy już do rzeczy i samej książki. Muszę przyznać, że Pani Aneta bardzo mnie zaskoczyła tym skokiem w bok i napisaniem kryminału bez żadnych wątków fantastycznych. Jednocześnie chciałabym powiedzieć, że uważam, iż był to skok jak najbardziej udany. ;)
Troszkę o fabule: Magdalena Garstka, mieszkająca aktualnie w Ustce ze swoja babcią, która prowadzi pensjonat Wielka Niedźwiedzica, pewnego dnia podczas porannego spaceru po plaży znajduje tytułowego trupa. Z racji tego, że jej wuj jest policjantem niezwłocznie go o tym informuje, ale sama nie ma zamiaru siedzieć bezczynnie i czekać na wyniki policyjnego śledztwa, i pomimo ostrzeżeń zaczyna zabawę w detektywa. Kim był człowiek, którego zwłoki wyłowiono z Bałtyku? Jak i dlaczego zginął? I w jaki sposób łączy się on z pensjonatem Garstków i ich rodzinnymi tajemnicami? Tego wszystkiego musi dowiedzieć się Magda, w międzyczasie pomagając babci w pensjonacie, podając kawę i krówki w jednej z Usteckich kawiarni oraz opiekując się stadkiem rozbrykanych jednorożców. ;D
Możliwe, że po tym wstępie jest to już oczywiste, ale chciałam powiedzieć, że nie jest to typowa książka Pani Jadowskiej, pomijając tutaj nawet aspekty fantastyczne, które są oczywiste. Mam na myśli to, że opowieść ta różni się jednocześnie stylem prowadzenia fabuły i tematyką. Nie jest to książka stricte rozrywkowa, jak poprzednie pozycje autorki. Porusza kilka ważnych tematów (choć jeden uważam wepchnięty bardzo na siłę i nic nie wnoszący do historii), fabuła jest poprowadzona bardziej przemyślanie i widać tu logiczny ciąg przyczynowo skutkowy - bo w książkach Pani Anety rzeczy po prostu lubią się dziać, nagle i bez zapowiedzi, a tutaj jednak jedno wydarzenie wynika z drugiego i wiemy co się dzieje i dlaczego.
Przeczytałam książkę w jeden dzień, bo pomijając jej objętość (ma niecałe 300 stron), po prostu nie mogłam się od niej oderwać. Interesowały mnie kolejne tropy odkrywane przez Magdę, byłam tak wkręcona w tę sprawę, że wymyśliłam kilka różnych wersji zakończenia. Nie mogłam się też doczekać poznania rodzinnych tajemnic Garstków i wyjaśnienia wszystkich sekretów z przeszłości, a przede wszystkim byłam zauroczona klimatem Ustki i rodzinną atmosfera panującą wśród członków rodziny Magdy. Po prostu wsiąknęłam w tę opowieść. :D
Pokochałam również jej bohaterów: samą Magdę, która choć w rozmiarze MINI, jest postacią charyzmatyczną i nie dająca sobie w kaszę dmuchać, jej ciotkę Tamarę, która jest naprawdę cudowną kobietą (chciałabym mieć taką troszkę szaloną ciotkę ;), wujka Marka – o posturze nieokrzesanego wikinga i charakterze pluszowego misia, kuzynkę Monikę, której wieczór panieński przejdzie do legendy i babcię, która jest w stanie bardzo się poświęcić dla dobra innych.
Podsumowując: Książka jest świetna! Jak zwykle u Pani Jadowskiej nie brakuje dużej dawki humoru, ale tym razem mamy tu też walor uświadamiający i naprawdę ważne przesłanie. Jak najbardziej polecam, nawet tym, którzy za fantastyczną twórczością autorki nie przepadają. Nie wiem jak Wy, ale ja na najbliższy urlop jadę do Ustki. ;D
Moja ocena: 8/10 – naprawdę dobry skok w bok ;)
Jess..
Dzisiaj mam dla Was przedpremierową (nie)recenzję książki Anety Jadowskiej, która ukaże się w księgarniach już 31 stycznia. To, że mogłam ją przeczytać tak szybko zawdzięczam współpracy z portalem czytampierwszy.pl, do którego link znajdziecie na samej górze w menu. Polecam zajrzeć, bo naprawdę warto. :D
Ale przejdźmy już do rzeczy i samej książki. Muszę przyznać, że Pani Aneta bardzo mnie zaskoczyła tym skokiem w bok i napisaniem kryminału bez żadnych wątków fantastycznych. Jednocześnie chciałabym powiedzieć, że uważam, iż był to skok jak najbardziej udany. ;)
Troszkę o fabule: Magdalena Garstka, mieszkająca aktualnie w Ustce ze swoja babcią, która prowadzi pensjonat Wielka Niedźwiedzica, pewnego dnia podczas porannego spaceru po plaży znajduje tytułowego trupa. Z racji tego, że jej wuj jest policjantem niezwłocznie go o tym informuje, ale sama nie ma zamiaru siedzieć bezczynnie i czekać na wyniki policyjnego śledztwa, i pomimo ostrzeżeń zaczyna zabawę w detektywa. Kim był człowiek, którego zwłoki wyłowiono z Bałtyku? Jak i dlaczego zginął? I w jaki sposób łączy się on z pensjonatem Garstków i ich rodzinnymi tajemnicami? Tego wszystkiego musi dowiedzieć się Magda, w międzyczasie pomagając babci w pensjonacie, podając kawę i krówki w jednej z Usteckich kawiarni oraz opiekując się stadkiem rozbrykanych jednorożców. ;D
Możliwe, że po tym wstępie jest to już oczywiste, ale chciałam powiedzieć, że nie jest to typowa książka Pani Jadowskiej, pomijając tutaj nawet aspekty fantastyczne, które są oczywiste. Mam na myśli to, że opowieść ta różni się jednocześnie stylem prowadzenia fabuły i tematyką. Nie jest to książka stricte rozrywkowa, jak poprzednie pozycje autorki. Porusza kilka ważnych tematów (choć jeden uważam wepchnięty bardzo na siłę i nic nie wnoszący do historii), fabuła jest poprowadzona bardziej przemyślanie i widać tu logiczny ciąg przyczynowo skutkowy - bo w książkach Pani Anety rzeczy po prostu lubią się dziać, nagle i bez zapowiedzi, a tutaj jednak jedno wydarzenie wynika z drugiego i wiemy co się dzieje i dlaczego.
Przeczytałam książkę w jeden dzień, bo pomijając jej objętość (ma niecałe 300 stron), po prostu nie mogłam się od niej oderwać. Interesowały mnie kolejne tropy odkrywane przez Magdę, byłam tak wkręcona w tę sprawę, że wymyśliłam kilka różnych wersji zakończenia. Nie mogłam się też doczekać poznania rodzinnych tajemnic Garstków i wyjaśnienia wszystkich sekretów z przeszłości, a przede wszystkim byłam zauroczona klimatem Ustki i rodzinną atmosfera panującą wśród członków rodziny Magdy. Po prostu wsiąknęłam w tę opowieść. :D
Pokochałam również jej bohaterów: samą Magdę, która choć w rozmiarze MINI, jest postacią charyzmatyczną i nie dająca sobie w kaszę dmuchać, jej ciotkę Tamarę, która jest naprawdę cudowną kobietą (chciałabym mieć taką troszkę szaloną ciotkę ;), wujka Marka – o posturze nieokrzesanego wikinga i charakterze pluszowego misia, kuzynkę Monikę, której wieczór panieński przejdzie do legendy i babcię, która jest w stanie bardzo się poświęcić dla dobra innych.
Podsumowując: Książka jest świetna! Jak zwykle u Pani Jadowskiej nie brakuje dużej dawki humoru, ale tym razem mamy tu też walor uświadamiający i naprawdę ważne przesłanie. Jak najbardziej polecam, nawet tym, którzy za fantastyczną twórczością autorki nie przepadają. Nie wiem jak Wy, ale ja na najbliższy urlop jadę do Ustki. ;D
Moja ocena: 8/10 – naprawdę dobry skok w bok ;)
Jess..



Wkrótce wiosna, lekkie powieści z poczuciem humoru będą w cenie :)
OdpowiedzUsuńTeż tak myślę. :)
UsuńBardzo fajny blog i super recenzja👍👌lubie tu zaglądać i dowiedzieć się co obecnie czytasz lub co polecasz😉 chciałabym cię zaprosić również na mojego bloga jestem początkującą blogerką, a pisanie recenzji to dla mnie forma terapii którą bardzo pokochałam😍
OdpowiedzUsuńwww.zaczytanajola.blogspot.com
Dziękuję . :D Bardzo się cieszę, że Ci się u mnie podoba. Twój blog też super, na pewno będę zaglądać. :)
Usuń