„Stara Słaboniowa i spiekładuchy” Joanna Łańcucka
Niewiele się mówi o tej książce na Booktubie,
a szkoda, bo to bardzo dobra pozycja. Sama usłyszałam o niej dzięki
kanałowi Esa Czyta i jestem bardzo wdzięczna, bo gdyby nie Esa, to ta
pozycja mogłaby mnie ominąć.
Książka opowiada historię staruszki, z małej polskiej
wsi Capówka, która kiedyś była wiedźmą, a teraz walczy z siłami
nieczystymi nękającymi jej sąsiadów. Kobieta, choć swoje najlepsze lata ma już
za sobą, nie daje sobie w kaszę dmuchać. Słaboniowa potrafi sobie poradzić
ze złem wszelakim, żadne zmory, strzygonie, czy inne południce nie są jej
straszne, a i samemu diabłu potrafi nieźle dać w kość.
Problem w tym, że to już nie te czasy, kiedy się
po radę do szeptuchy, czy wiedźmy chodziło i w zabobony ludzie nie
wierzą. I mieszkańcy Capówki nie bardzo chcą wierzyć, że ich problemy
są sprawką sił nieczystych i do Słaboniowej po pomoc lecą często dopiero
wtedy, kiedy już jest niemal za późno.
„Wy to, Słaboniowo,
zawsze tak zakręcicie, że człowiek sam nie wie, w co wierzyć,
i widzi rzeczy, których nie ma.”
Nie do końca jest to powieść, raczej zbiór opowiadań
ukazujących fragmenty z życia starej Słaboniowej oraz kilka wydarzeń
z jej przeszłości. Całość opisana jest prostym językiem, w dialogach niesamowicie
oddającym wiejską gwarę (sama, podczas czytania, zaczęłam gadać jak stara baba
ze wsi ;).
„-Po mojemu to do
końca świata jeszcze trochu. Pewnikiem wincyj nad dwa lata. Pewnikiem wincyj
nad nasze życie na ty ziemi – uspokoiła ją Słaboniowa, patrząc w niebi. –
A mężowi dziurawiec parzcie, na nerwy dobre to je ziółko i śpik po tym
lepsiejszy, i na noc telewizji niech nie oglunda, a już specyjalnie
dziennika wieczorem, bo to nerwy rozmaite napędza. A wy… - Słaboniowa
wzięła sołtysową pod brodę – jidzcie wincy. Masła jidzcie. Sera tłustego
jidzcie. Bo ani się obejrzycie, jak z tej chudości na chorobę wam przyndzie.”
Czyta się szybko, akcja jest wartka, a słowiańskie
stwory czasami potrafią wywołać u człowieka dreszcze na plecach.
Podsumowując: jest to książka niepodobna do żadnej innej.
Totalnie niesamowita, urzekająca swoją prostotą i swojskością. Joanna
Łańcucka świetnie oddaje realia małej wsi w czasach przemian gospodarczych
i kulturowych lat 80. i 90. XX wieku, ubarwiając je elementami
nadprzyrodzonymi. Moim zdaniem pozycja jak najbardziej godna uwagi i zbyt
mało popularna. Polecam wszystkim miłośnikom słowiańskich demonów ;D
Moja ocena: 8/10 – jedyna w swoim rodzaju.
Jess..



Komentarze
Prześlij komentarz