„Szamański blues” Aneta Jadowska




Jak pewnie zauważyliście bardzo lubię wesołą twórczość Anety Jadowskiej i nikogo nie zdziwi fakt, że i pierwszy tom serii Szamańskiej przypadł mi do gustu. Co więcej, muszę powiedzieć, że Witkac został moją ulubioną postacią z Thorn Universe - mrukliwy, trochę nieprzystosowany, niepasujący do świata, a pod płaszczykiem szorstkości, noszący ogromną empatię i głupie poczucie misji – jak tu go nie kochać ;D

Witkacy jest policjantem, byłym partnerem Dory, a zdążyłam go polubić, kiedy jeszcze tym partnerem był ;] Całkiem niedawno odkrył (albo raczej Dora to zrobiła), że jego pociąg do wszelkiej maści używek, który niszczył mu życie i zdrowie od jakichś 20 lat, wiąże się z tym, że w jego żyłach płynie magiczna krew. Konkretnie jest Szamanem – widzi duchy i potrafi odsyłać je do Zaświatów. Tego wszystkiego dowiadujemy się jeszcze w serii poświęconej Dorze. W momencie kiedy zaczyna się „Szamański blues”, Witkac jest już po szkoleniu w Trójprzymierzu i radzi sobie (lepiej lub gorzej) z obowiązkami jedynego Szamana w Toruniu. Do momentu, kiedy to na progu mieszkania Witkaca staje jego miłość sprzed lat, w pobliskim szpitalu w niewyjaśnionych okolicznościach umierają noworodki, a w Zaświatach Przedwieczni rozpoczynają polowanie na naszego Szamana.

Książka zawiera dwie historie: „Szamański blues” i „Bossa nova dla szamana”, które wprawdzie następują bezpośrednio po sobie i właściwie nie musiałyby być rozdzielone, ani oddzielnie zatytułowane, ale każda z nich opowiada o innej przygodzie Witkaca. Muszę przyznać, że taki podział trochę wytrąca mnie z ‘zaczytania’. No bo wątek zmierza do końca, ja siedzę jak na szpilkach czekając, co się za chwilę wydarzy, potem tajemnica się wyjaśnia, akcja się rozwiązuje i koniec. A tu została jeszcze druga połowa książki. I jakoś zawsze w takich wypadkach (tak samo było w „Zawód: Wiedźma”) ciężko mi potem zabrać się za drugą część. Choć muszę przyznać, że to wrażenie znika po jakichś 10 stronach, kiedy to wciąga mnie ta druga historia i wszystko zaczyna się od początku ;D

„Szamański blues” (jak z resztą wszystkie książki Anety Jadowskiej) czyta się bardzo szybko, akcja jest wartka, a bohaterowie zabawni i sarkastyczni (czyli tacy jakich uwielbiam :). Zwłaszcza Witkac, który już taki młody nie jest, do tego czuje się jeszcze starzej, a eksperymenty z różnymi środkami odurzającymi nie wpłynęły pozytywnie na jego zdrowie. W całym tym magicznym świecie jest całkiem nowy i jeszcze do końca nie ogarnia z czym to się je i czuje się odrobinę zagubiony. Nie do końca ma też ochotę podporządkować się pewnym zasadom magicznego świata. Ale co się człowiekowi dziwić – przez większość swojego życia myślał, że jest po prostu szalonym narkomanem. Poza tym Witkac jest tylko człowiekiem, a nie bogiem (a i do osiągnięcia pełnej mocy, że tak to nazwijmy – szamańskości też mu trochę brakuje), więc musi się nieźle napocić z tymi wszystkimi duchami i upiorami, które walą mu się na głowę. Choć niektóre wystarczy poczęstować skrętem i śliwowicą ;D

Podsumowując: książka jest świetna, wciągająca i trzymająca w napięciu. Wszystkim, którzy lubią twórczość Anety Jadowskiej, ta pozycja też się na bank spodoba, chociaż jest bardziej przyziemna niż pozostałe serie tej autorki i ma stanowczo mniejsze zagęszczenie wszelkiej maści bóstw na metr kwadratowy. Nadrabia za to ilością duchów, upiorów i hektolitrami ektoplazmy, znajdzie się tu też miejsce dla paru zombiaków. Fanom pani Anety tej pozycji polecać nie trzeba, tym którzy jeszcze jej nie znają chcę tylko powiedzieć, że znajomość historii Dory nie jest potrzebna do cieszenia się „Szamańskim bluesem”. Jeśli chodzi o przeszłość Witkaca, wystarczy wiedzieć tyle, co napisałam powyżej.


Moja ocena: 9/10 – moja ulubiona książka Anety Jadowskiej ;P

Jess..

Komentarze

Popularne posty