Bookathon 2017 – podsumowanie



Bokathon zakończył się wczoraj, a ja oczywiście dopiero dzisiaj doczytuję książkę do końca… trzecią z sześciu zaplanowanych (jeśli ktoś nie widział jeszcze mojego TBR na Bookathon to można zobaczyć go tutaj). Miałam nadzieję, że tym razem uda mi się chociaż dobić do 1500 stron, ale praca skutecznie uniemożliwiała mi czytanie. Poza tym dużym błędem było sięgnięcie po „Czas żniw” jako drugą książkę z kolei, bo później miałam dwa dni wyjęte z Bookathonu przez kaca książkowego…
 
Udało mi się przeczytać tylko trzy książki, co dało 1192 strony.

Notki na temat książek pisałam od razu po ich przeczytaniu, więc są trochę emocjonalne i nie do końca spójne. Nie poprawiam ich, bo uznałam, że tak też jest dobrze. Traktujcie je jako moje pierwsze wrażenia i odczucia po skończeniu danej pozycji.

„Siedem minut po północy” Patrick Ness



Chyba każdy wie o czym opowiada książka „Siedem minut po północy”, a jeśli nie wie, to niech natychmiast się dowie i przeczyta tę cudowną opowieść.
Patrick Ness napisał tę książkę na podstawie pomysłu innej pisarki – Siobhan Dowd, która sama nie zdążyła opowiedzieć tej historii, ponieważ zmarła na raka w wieku 47lat. Książka opowiada historię trzynastoletniego chłopca, do którego pewnej nocy, dokładnie siedem minut po północy, przychodzi potwór. Ale chłopiec się nie boi, ponieważ spodziewał się dużo gorszego - potwora ze swojego koszmaru, który dręczy go co noc, od kiedy jego mama rozpoczęła leczenie.
Powiem tyle – książka jest niesamowita, jednocześnie mroczna i magiczna. To przejmująca opowieść o nieszczęściu i stracie oraz walce ze swoimi własnymi potworami. Dodatkowo polecam to stare wydanie (nie filmowe), ponieważ ilustracje Jima Kaya idealnie oddają klimat tej historii i sprawiają, że czytanie tej książki staje się niemałym przeżyciem. 

Moja ocena: 10/10 – absolutnie wyjątkowa.

PS. Obejrzałam też film, ale go nie polecam. W moim odczuciu jakoś spłyca całą historię i zupełnie nie oddaje klimatu książki.

„Czas Żniw” Samantha Shannon



Muszę przyznać, że jakoś strasznie ciężko czytało mi się tę książkę i straciłam na nią 3dni… Ale cholera! Było warto. I już się nie mogę doczekać kiedy sięgnę po kolejne tomy. ;D
Szczerze powiedziawszy to obawiałam się takiego obrotu spraw i dlatego tak długo „Czas Żniw” czekał na swoją kolej. Bo teraz nie mam innego wyjścia jak kupić „Zakon Mimów” i „Pieśń jutra”, a naprawdę chciałam tego uniknąć. ;P
Nawet nie chce mi się pisać o fabule, po prostu nie mam do tego głowy w tej chwili. ;p Ale jedno muszę powiedzieć – jestem pod ogromnym wrażeniem wyobraźni autorki i im więcej czytam tak dobrych książek, tym bardziej zdaję sobie sprawę jak mało kreatywna jestem. ;(
No i Naczelnik… Słodki jeżu… ;D ;D ;D

Moja ocena: 9/10 – niesamowicie ekscytująca.

„Afrykańska love story. Miłość, życie i słonie” Daphne Sheldrick



Piękna opowieść o życiu wśród dzikich zwierząt, o miłości do natury, ale także o trudach życia w niezbyt gościnnym kraju. To historia walki z kłusownictwem, z ludzką niegodziwością i bezmyślnością oraz ze zwykłymi przeciwnościami losu.
Daphne Sheldrick z ogromnym uczuciem opisuje historię swojej rodziny i z wielką pasją opowiada o swojej pracy na rzecz słoni i całej reszty afrykańskiej fauny, o opiece nad swoimi ‘ogrodowymi sierotkami, obserwowaniu obyczajów dzikich zwierząt i w końcu o założeniu pełnoprawnego sierocińca, gdzie do dziś przysposabia do życia na wolności porzucone słoniątka, małe nosorożce i antylopy.
Książkę odebrałam jako bardzo wartościową pod względem merytorycznym, ale posiadającą pewne niedociągnięcia w warstwie stylistycznej. Te kilka zgrzytów, nie zepsuło jednak w najmniejszym stopniu mojej przyjemności z czytania i oddaję hołd pani Sheldrick za jej wielką pracę i poświęcenie z jakim stara się chronić afrykańskie zwierzęta.
I zazdroszczę… Też chce do Afryki odchowywać słoniowe sierotki…

Moja ocena: 8/10 – inspirująca.


Sięgnęłam jeszcze po „Dziedzictwo Orchana”, ale z racji tego, że było to zaraz po „Czasie żniw”, przeczytałam może ze dwie strony i porzuciłam lekturę na rzecz kontemplacji Naczelnika ;D
Do „Twierdzy Kimerydu” jakoś wolę się na razie nie zbliżać, zwłaszcza że dotarłam do momentu opisu wielkiej orgii z udziałem jednego z głównych bohaterów i pterodaktylami w tle… To nie na moje nerwy..

Uznaję za zaliczone wyzwania:

- Książka, w której ważną rolę odgrywają zwierzęta,
- Książka o przyszłości,
- Biografia,
- Książka poruszająca temat tabu (mam na myśli rzeź słoni w Afryce),
- Książka, która została zekranizowana w 2016 lub 2017 roku.


Niby większość wyzwań zaliczona, ale to nadal tylko trzy książki.. Oby w przyszłych Bookathonach szło mi lepiej ;D

Jess..

Komentarze

Popularne posty